niedziela, 13 października 2013

When it’s raining cats and dogs …



When it’s raining cats and dogs …

Przepraszam wszystkich, którzy systematycznie śledzą mój blog – niestety w dalszym ciągu nie mogę uporać się z Internetem – choć jest to chyba problem mojego komputera niż samego łącza. Gdy więc nadarza się jakaś okazja – szybko ‘nadrabiam’ zaległości.
Sobota. Zazwyczaj kojarzy się z czymś przyjemnym – odpoczynek, dobra książka i ciepła herbatka, bez pośpiechu i porannego wstawania. Niestety nie zaznałam tego uczucia tutaj, wszystko po prostu pędzi, zajęcia i przerwy lecą bardzo szybko, jeśli jest coś po południu trzeba się mocno postarać, żeby zdążyć wszędzie na czas. Zazwyczaj chodzimy, nie zawsze jest możliwość żeby ‘złapać’ autobus.
Sobota była dniem spędzonym w Stratford-upon-Avon czyli miejsce, w którym urodził się i mieszkał William Shakespeare. W deszczu (można śmiało powiedzieć że it was raining cats and dogs) wyjechaliśmy z Cheltenham. W drodze do Stratford mijaliśmy kilka małych, naprawdę malowniczych miejscowości (Cotswold villages – cots – sheep, wold-hill) z wąskimi uliczkami, starymi angielskimi domami, małe miasteczko Broadway - jak sama nazwa mówi – nieco szersze uliczki z domami z XVI w., dawniej miejsce gdzie odbywał się targ na którym handlowano owcami. Niestety cały czas w deszczu i nie za wiele można było dostrzec przez okna autobusu.
Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie znajduje się dom Anne Hathaway’s (Cottage & Garden) – żony Shakespear’a. Właściwie obejrzeliśmy wszystko powierzchownie – czas nie za bardzo pozwalał na dłuższe zwiedzanie.
W Stratford oczywiście wszyscy popędzili do miejsca urodzenia Szekspira. Już o 13.15 zaczynała się sztuka w teatrze Swan – sztuk wystawiana przez aktorów z Royal Shakespeare Company. Tak więc pierwszy raz w życiu miałam okazję być w teatrze szekspirowskim, widzieć aktorów z bardzo bliska (II rząd ;-) ). Sztuka nieco eksperymentalna, niesamowite efekty specjalne na naprawdę małej kameralnej scenie, aktorzy, którzy rozmawiają z widownią, są jakby jej częścią. Niestety nie mam zdjęć – wszędzie zakazy.
W drodze powrotnej wreszcie przestało padać i mogliśmy się zatrzymać w Broadway aby zrobić kilka fotek. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć:

Dom Szekspira – właściwie od strony ulicy (dostępnej dla wszystkich) nie ma tutaj żadnej tabliczki, która sygnalizowałaby co to za miejsce. Po czym można rozpoznać miejsce? Oczywiście tłumy turystów, wycieczek. Tak więc zza zakrętu wychodzisz na główną ulicę i już wiesz że to tu ;-) Dom można oczywiście zwiedzić – za jedyne £ 15 ;-)

                                              Dom Anny Hathaway i ogrody wokół domu.


 Przed teatrem.
.


Na ulicach Stratford - księgarnia, dom, w którym urodził się Szekspir - jak widać jest tu wciąż całkiem popularny ;-)


Taka to muzyka wybrzmiewała w tym oto miejscu :-) - jak się okazuje utwór nosi tytuł Greensleeves i jest to angielska piosenka ludowa, którą prawdopodobnie stworzył Henry VIII 
dla swojej przyszłej żony Anny Boleyn   



 Rzeka Avon, przy której położony jest budynek teatru, przepływa przez miasto dodając mu swoistego uroku. Generalnie miasto wygląda naprawdę przyjemnie, trochę jakby czas się tu trochę zatrzymał…


 Przed sztuką mogliśmy obejrzeć wystawę różnorodnych strojów – 
niektóre z nich można było nawet przymierzać ;-)




 Dressing up box – czyli miejsce, gdzie każdy może poczuć się jak aktor na scenie ;-) 
Jak widać – ‘challenge accepted’!
 Przystanek w Broadway.



Niestety nikt nie otworzył ;-)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz