piątek, 11 października 2013

Everyday life…



Everyday life…

Zadziwiające z jaką dokładnością, jeśli chodzi o czas, ludzie wykonują tutaj różne czynności. Tak więc ponownie oczekując na przystanku na przyjazd naszego autobusu, obserwujemy: tych samych rodziców, te same dzieciaki - sąsiadka naszej rodziny - niemalże co do minuty pakuje rodzinkę do samochodu i odwozi dzieciaki do szkoły, chłopiec z tatą na rowerze (wczoraj był rower, dzisiaj dzień zapowiadał się nieco chłodniej – zamiast roweru – za chłopcem i tatą podąża piesek),  cyklistka na rowerze (ponownie w bardzo krótkich szortach i koszulce na krótki rękaw - brrrrrr), ten sam kierowca autobusu – ponownie bardzo miły dla nas, ucinamy sobie krótką pogawędkę, na kolejnym przystanku znowu jakaś znajoma twarz itd. Gdyby przyjrzeć się naszym porannym spacerom do pracy, szkoły itd. prawdopodobnie wygląda to podobnie. Choć mam wrażenie, że tutaj dochodzi jeszcze ‘timing’ – jakby na każdą czynność była przeznaczona konkretna godzina, minuta itd.

Jest kilka rzeczy, które może czasem dziwią ale jednocześnie mają swój urok. Za każdym razem gdy mijam kolejkę ludzi na przystanku autobusowym nie mogę się nadziwić - nikt się dyskutuje, nie wyprzedza, nie rozpycha się łokciami, wszyscy pokornie stoją oczekując na swoją kolej.
Dość ciężko jest przyzwyczaić się do poruszania się po lewej stronie ulicy ;-) – cały czas ma się wrażenie, że coś nie tak. Nie wiem ile czasu zajęłaby nauka jazdy w tym kraju!

Czwartek - wizyta w teatrze.
„To Sir with love” – Everyman Theatre. Ciekawe doświadczenie. Niewielki budynek i mała scena – kameralna atmosfera. Co zwróciło moją uwagę to różnorodność jeśli chodzi o ubiór – od bardzo eleganckich sukienek i garniturów po strój bardzo codzienny, zwyczajny.
Nie dziwi nikogo także kawa czy herbatę, którą widzowie pili w trakcie przedstawienia.
Sztuka bardzo ciekawa, w sam raz na kilka dni przed Dniem Nauczyciela.
Ricky Brathwaite, były pilot, przyjeżdża do Londynu (1948). Ze względu na dyskryminację rasową nie może znaleźć pracy jako inżynier. Chcąc jednak pracować gdziekolwiek przyjmuje posadę nauczyciela w East End School. Początki są bardzo trudne, z czasem opanowuje jednak  ‘sztukę’ jaką jest nauczanie. Znajduje odpowiednią ‘furtkę’, ‘trafia’ bardzo mocno do swoich uczniów i zostaje przez nich doceniony. Jest nie tylko nauczycielem przedmiotu, staje się także ich przyjacielem. Sztuka naprawdę godna polecenia. Najlepiej byłoby zobaczyć ją oczywiście w oryginalnej wersji anglojęzycznej.
                                               Pani Diana Hicks, prowadząca nasze zajęcia.
                                             I nasza wspaniała grupa w przerwie na kawę ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz