Everyday life…
Zadziwiające z jaką dokładnością,
jeśli chodzi o czas, ludzie wykonują tutaj różne czynności. Tak więc ponownie
oczekując na przystanku na przyjazd naszego autobusu, obserwujemy: tych samych
rodziców, te same dzieciaki - sąsiadka naszej rodziny - niemalże co do minuty pakuje
rodzinkę do samochodu i odwozi dzieciaki do szkoły, chłopiec z tatą na rowerze
(wczoraj był rower, dzisiaj dzień zapowiadał się nieco chłodniej – zamiast
roweru – za chłopcem i tatą podąża piesek), cyklistka na rowerze (ponownie w bardzo
krótkich szortach i koszulce na krótki rękaw - brrrrrr), ten sam kierowca
autobusu – ponownie bardzo miły dla nas, ucinamy sobie krótką pogawędkę, na
kolejnym przystanku znowu jakaś znajoma twarz itd. Gdyby przyjrzeć się naszym
porannym spacerom do pracy, szkoły itd. prawdopodobnie wygląda to podobnie.
Choć mam wrażenie, że tutaj dochodzi jeszcze ‘timing’ – jakby na każdą czynność
była przeznaczona konkretna godzina, minuta itd.
Jest kilka rzeczy, które może
czasem dziwią ale jednocześnie mają swój urok. Za każdym razem gdy mijam
kolejkę ludzi na przystanku autobusowym nie mogę się nadziwić - nikt się
dyskutuje, nie wyprzedza, nie rozpycha się łokciami, wszyscy pokornie stoją
oczekując na swoją kolej.
Dość ciężko jest przyzwyczaić się
do poruszania się po lewej stronie ulicy ;-) – cały czas ma się wrażenie, że
coś nie tak. Nie wiem ile czasu zajęłaby nauka jazdy w tym kraju!
Czwartek - wizyta w teatrze.
„To Sir with love” – Everyman Theatre. Ciekawe
doświadczenie. Niewielki budynek i mała scena – kameralna atmosfera. Co
zwróciło moją uwagę to różnorodność jeśli chodzi o ubiór – od bardzo eleganckich
sukienek i garniturów po strój bardzo codzienny, zwyczajny.
Nie dziwi nikogo także kawa czy
herbatę, którą widzowie pili w trakcie przedstawienia.
Sztuka bardzo ciekawa, w sam raz
na kilka dni przed Dniem Nauczyciela.
Ricky Brathwaite, były pilot,
przyjeżdża do Londynu (1948). Ze względu na dyskryminację rasową nie może
znaleźć pracy jako inżynier. Chcąc jednak pracować gdziekolwiek przyjmuje
posadę nauczyciela w East End School. Początki są bardzo trudne, z czasem opanowuje
jednak ‘sztukę’ jaką jest nauczanie.
Znajduje odpowiednią ‘furtkę’, ‘trafia’ bardzo mocno do swoich uczniów i
zostaje przez nich doceniony. Jest nie tylko nauczycielem przedmiotu, staje się
także ich przyjacielem. Sztuka naprawdę godna polecenia. Najlepiej byłoby
zobaczyć ją oczywiście w oryginalnej wersji anglojęzycznej.
Pani Diana Hicks, prowadząca nasze zajęcia.
I nasza wspaniała grupa w przerwie na kawę ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz